CLOSE
Back To Top

Sen

Justyna Gongała

Rzeźba to sztuka materii. Jest namacalna, fizyczna, wymierna. Wprost idealna do odtwarzania ludzkiej cielesności. Lecz jak utrwalić w materii to, co w człowieku duchowe, nieuchwytne i nieprzedstawialne?

To odwieczny rzeźbiarski problem, z którym mierzy się również Emilia Bogucka, tworząc swe tajemniczo zatytułowane cykle: Baniuszki, Baniuszki ultone, Baniuszki kolorowe, Pobłoki oraz Sen.

Artystka rzeźbi głównie kobiety. Formuje je z żywic, tkanin i brązu, a następne ożywia światłem, wypełnia wodą i przede wszystkim, jednoczy z przestrzenią. Figury te stoją lub siedzą w dostojnych pozach, niektóre leżą skulone jak do snu, inne tanecznie podskakują, a są i takie które, jak ptaki, unoszą się ponad ziemią.

Baniuszki przywodzą na myśl figurki Wenus z czasów paleolitu. To uproszczone sylwetki, o charakterystycznych krągłych kształtach, emanujące witalną energią i zmysłową erotyką. Artystka podkreśla ich cielesność miękkim, różowym materiałem. Jednak pod transparentną „skórą” okazują się puste. Wypełnione jedynie światłem, powietrzem i przestrzenią.

Baniuszki Ulotne artystka zawiesza na różnych wysokościach i upodabnia do ptaków. Wydają się przez to lekkie i zwiewne niczym duchy. Ciała Pobłoków, wtapia zaś w kwieciste chusty i niczym pranie przyczepia do linki. Prace te wprowadzają odrealniony nastrój, z pogranicza jawy, marzenia i niepokojącego snu.

Pobłoki od razu przywodzą na myśl wątki sztuki feministycznej. Zawarte w nich atrybuty kobiecej codzienności, równocześnie zdobią ale i ograniczają. Te kolorowe materiały jakby zatrzymują rzeźby Boguckiej przy ziemi, nie pozwalają im wznieść się, ani tym bardziej odlecieć poza wyznaczone ramy.

Choć taka interpretacja wydaje się sensowna, to jednak sama artystka nie zdradza feministycznych motywacji. Bogucka nie skupia się bowiem na ograniczeniach. W końcu nawet prozaiczne pranie może być źródłem twórczych inspiracji.

Emilia Bogucka lubi eksperymentować. Te same rzeźby wykonuje w żywicach i odlewa w brązie. Bada relacje między tym co delikatne i kruche, a tym co twarde i pozornie trwałe. Ostanie ze swoich prac łączy z wodą i obserwuje jak naturalna ciecz współgra z pozornie miękkim, lecz przecież sztucznym ciałem. A te najprostsze obserwacje inspirują do myśli o dychotomiach, których wszyscy doświadczamy: między ciałem i duszą, naturą i sztuką, życiem codziennym i tym co wyśnione, niezdefiniowane.

Sama rzeźbiarka nie programuje odbioru swej sztuki. Interesuje ją forma i przestrzeń oraz kreowanie plastycznych doświadczeń. To formalistyczna wrażliwość, przywodzi na myśl twórczość Katarzyny Kobro – rzeźbiarki konstruktywistycznej ale sięgającej też po figurację.

Ta wybitna artystka twierdziła, że rzeźba to nie tylko materia, ale zakomponowana rzeźbiarsko przestrzeń, a teorii tej dała wyraz nawet w swych wyjątkowych kobiecych Aktach – rytmizujących przestrzeń figurach, bardzo zmysłowych, a przy tym jakby nie z tego świata.